Ze Stobna do Loecknitz i z powrotem
Czwartek, 19 maja 2011 | dodano:24.05.2011
Km: | 48.00 | Czas: | 03:00 | km/h: | 16.00 | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Rower: | Kross Trans Alp 2009 |
To miało być przyjemne z pożytecznym. Przejechanie rekreacyjnego dystansu zbliżonego do 50 km, a zarazem drobne zakupy w niemieckim Loeknitz. Okazało się jednak, że zakupy nie były takie drobne. Plecak ważył prawie 10 kg, a ponieważ zawierał także butelkę marcepanowego likieru (jak się potem okazało, całkowicie nieprzydatnego do niczego), odpadało umieszczenie go na bagażniku. W razie niesprzyjających okoliczności nie chciałem mieć całego bagażu upapranego likierem. Obawy te zresztą okazały się zasadne, ponieważ "niesprzyjające okoliczności" zaistniały. Po zbyt wczesnym skręcie w prawo w miejscowości Boock (niby to wyglądało jak skrzyżowanie, na którym miałem skręcić), zostałem wywiedziony w pole, a potem rozpocząłem kluczenie po lesie, kierując się jedynie wskazaniem kompasu umieszczonego (dzięki Bogu!) w pokładowym komputerze. Komputerek ów niestety nie wskazuje, czy droga, którą obieram, nadaje się do użytku dla roweru o wąskich oponach, więc po dynamicznym wjeździe przednim kołem w piach, znaleźliśmy się (ja i rower) w pozycji horyzontalnej. W sumie rower był w lepszej sytuacji, bo nic go nie poparzyło. Cieszyłem się natomiast z braku uszkodzeń mechanicznych oraz z nienaruszonej zawartości plecaka, który jeszcze przez ponad 20 km miał mi niemiłosiernie obciążać ramiona. Dlatego miałem jeszcze sporo czasu, aby się zastanowić, po jaką cholerę ja to wymyśliłem i cóż to za durny pomysł żeby z zakupami wracać dłuższą drogą. No ale na głupotę ponoć lekarstwa nie ma. Chyba że pokrzywy.